https://server.ccl.net/JasiuLabanowski/2019_04_13_IdealnyPolityk.html

Wybory się zbliżają, więc napiszę jak ja bym w nich głosował, gdybym głosował. Te wybory są właściwie bez znaczenia, choć będą sygnałem dla rządzących, czy mają "pakować manatki", czy jeszcze jest sens walczyć o Polskę w nadchodzących na jesieni wyborach do Sejmu. "Europosłowanie" to według mnie głownie "przechowalnia dla kadr" i sposób na wykształcenie polityków mogących dla Polski odegrać rolę w polityce międzynarodowej. To możliwość doświadczenia polityki globalnej i prowadzonej przez doświadczonych graczy. Ale oczywiście, to zależy od tego kogo ludzie wybiorą, bo może być, że dostaną się do PE osoby z gruntu rzeczy antypolskie, które będą Polskę sprzedawać za europejskie synekury, renty i niemieckie medale.

/================================================================================/

Głosowanie według mnie nie jest "obywatelskim obowiązkiem", ale przywilejem tych co idą głosować świadomie i wybiorą polskich patriotów. Durnie i oduraczeni nie powinni głosować. Powinno się dać uprawnionym do głosowania 50 złotych (około litr wódki) za to że zrezygnują z głosowania. Przed komisją wyborczą powinno być stoisko, gdzie za rezygnację z wyborów daje się 50 złotych. Według mnie byłby to wspaniały pomysł. Dlaczego nikt tego nie robi? W wyniku PRLowskiej ordynacji oraz demoralizacji obywateli polskich ludzie głosują na partie, a nie na ludzi. Ja osobiście głosuję w USA tylko na ludzi, a nie na partie. Nie głosuje w polskich wyborach bo w mojej sytuacji to fikcja bez znaczenia. Ponadto nie mieszkam w Polsce, nie płacę tam podatków, i nie podlegam zwykle polskiemu prawu, bo staram się wjeżdzać do Polski na paszporcie amerykańskim jak ją odwiedzam. Głosuje jedynie w USA, choć mam również polskie obywatelstwo. Choć jestem zbliżony do Libertarian Party w USA (a nawet płacę im składki, więc pewno jestem też "partyjny"), głosuje często na kandydatów republikańskich, a nawet demokratycznych, jeśli uważam ich za stosowniejszych. Zawsze głosuje na "mniejsze zło", bo polityk nie ma do wyboru dobra i zła, ale jedynie opcje wyboru mniejszego złą i tak jak lekarz "nie powinien szkodzić" i leczyć wtedy gdy może poprawić stan zdrowia pacjenta. W przeciwnym razie powinien uśmierzać ból. Staram się wybierać lepszych ode mnie. To ważne!!! Nie takich jak ja, ale lepszych!!!

/=============================================================================/

W amerykańskich wyborach głosowanie jest znacznie trudniejsze niż w Polskich, ale bardziej demokratyczne. Nie głosuje się na "listy", ale na poszczególnych ludzi spośród kandydatów, którzy często nawet nie maja afiliacji partyjnych (np. sędziowie). Trzeba ich przed wyborami "prześwietlić", poczytać o nich i się zastanowić. Ułatwia to fakt, że na miesiać przed wyborami można sobie z internetu sciągnąć formularz wyborczy, taki sam jak się zobaczy w lokalu wyborczym, i na nim zakreślić tych na których się będzie głosować, a potem się to weźmie na wybory i się na maszynce elektronicznej szybko wybierze to na co głosujemy (są też często różnorakie referenda lokalne o podatkach i inicjatywach).

/================================================================================/

Jak nie mam opinii to nie głosuję na żadnego z kandydatów na dane stanowisko. Przed wyborami spędzam co najmniej dwa tygodnie czytając o kandydatach, słuchając ich wypowiedzi, chociaż tzw. "spotów wyborczych" nie oglądam z zasady, bo jest to zwykle bezwartościowa propaganda tworzona przez specjalistów od reklam, którzy nie koniecznie "kupują" produkt który reklamują. Ponadto kampanie wyborcze nie są już od dawna walką na idee i pomysły ale obrzucaniem się gównem. Dlaczego tak się stało, to zbyt szeroki temat. Zresztą nie oglądam w ogóle prawie telewizji, oprócz wiadomości i jakichś dobrych filmów, w sumie może 3 godziny na tydzień. Wolę czytać pamiętniki dobrych polityków, opinie ludzi doświadczonych oraz opracowania historyczne i znać fakty, a nie pobożne marzenia idealistów, pomysły natchnionych gówniarzy czy "oryginalne" opinie "łowców popularności". Choć oglądam dziennik/wiadomości to mało słucham opinii dziennikarzy, bo oni "śpiewają do chóru" i pracują dla naczelnego, który ustawia "linię polityczną" i zarabia pieniadze z reklam.

/================================================================================/

Zacznę od tego, że polityk to człowiek taki jak my wszyscy, a więc nie zna przyszłości i będzie popełniał błędy. Wszyscy popełniamy, oni też. Wszyscy się całe życie uczymy, oni też. Ale są zdolniejsi i tumany, bo taka była Wola Boża. Każdy polityk i wyborca powinien sobie z tego zdawać sprawę. Samce alfa nie są nadludźmi tylko mają instynkty i podprogowe grymasy twarzy czy intonację, które przyciągają tłumy, co nie czyni ich wcale mądrymi, choć i tam mądrzy się zdarzają (np. Janusz Palikot), ale czy dobrzy? Popularność nie czyni człowieka mądrym ani dobrym, a jedynie bogatym. Popatrzcie na celebrytów. Co więcej politycy muszą sobie zdawać sprawę z tego, że zawsze mogą nastąpić wydarzenia, których nie przewidzieli, a często takie, których przewidzieć nie mogli (np. że wpadną pod cieżarówkę ze żwirem, będzie trzęsienie ziemi, albo Putin po pijanemu naciśnie czerwony guzik).

/==========================================================================/

Wiek i wygląd? Zawsze atrakcyjniejsi wydają się młodsi, przystojni/piękni, wygadani i błyskotliwi. Wiem o tym, i staram się nie oceniać kandydatki po nogach czy pięknej buzi, a faceta po wygłądzie James Bonda i opowiadaniu kawałów i dowcipie. Kobiety często gustują w homoseksalistach pozujęcych na playboyów. Ot takie odruchy ludzkie. Naturalne to jest, bo mamy instynkty, ale umiem to zwalczyć (na Panią Grodzką bym nie głosował, ale nie z powodu jej wyglądu, tylko zaburzeń osobowości). Dla polityka najważniejsze jest doświadczenie, oględność w sądach i słowach, wyważone poglądy i wiedza, inteligencja i refleks, ale przede wszystkim ich poprzednie osiągnięcia. Tak, refleks także, bo "paralysis of analysis" (paraliż analizy) uniemożliwia szybkie i potrzebne decyzje. Reakcje powinny być trafne i szybkie. To przychodzi z doświadczeniem i ze znajomości podobnych sytuacji w przeszłości. Choć oratorzy są często wspaniałymi politykami, którzy potrafią zjednoczyć naród do pozytywnego działania (np. Prezydent Reagan), to nie to jest dla mnie najważniejsze. Dobrego polityka czy manadżera poznaje się po tym, że mało mowi, ale każde słowo ma wartość. Nie papla. Nie mówi jedynie tego co chcemy usłyszeć. Odpowiada na pytania. Więcej słucha (i chce słuchać) niż mówi.

/==========================================================================/

Ja się na polityka nie nadaję. Za dużo gadam, choć staram się słuchać. Ponadto mam "dobre serduszko" i instynktownie wierzę ludziom zamiast być naturalnie ostrożny i sprawiedliwy. Nigdy też nie chciałem kontrolować i zarządzać ludźmi, ale robić rzeczy samemu. Całe szczęście mogłęm to robić bo miałem trochę unikalnej wiedzy i byłem pracowity. Dzięki temu jestem emerytem, ale nie muszę być na czyimś utrzymaniu i dziadować. Patrzcie na polityka jak na waszego przyszłego menedżera, tak jakbyście mieli wybrać nową pracę i byliście po rozmowie z szefem oraz słyszeliście o nim opinie od ludzi którzy dla niego pracowali. Dobry menedżer (a więc i polityk) za rzeczową krytykę nagradza, a za nieszczere pochlebstwa kara swoich podwładnych. Dobry menedżer potrafi dyskutować nawet z przeciwnikami, o ile chcą dyskutować (musi być dwóch do tanga) dlatego debaty między politykami z różnych obozów oglądam przed wyborami z chęcią.

/========================================================================/

Oprócz jednostek wybitnych, trudno takie osoby znaleźć wśród ludzi młodych. Aby uprawiać politykę, trzeba zdobyć doświadczenie i nabyć odruchów sytuacyjnych. Dlatego młodych trzeba wybierać na niższe, lokalne urzędy, np. na starostów, radnych, prezydentów małych miast, itp. aby się sprawdzili i nauczyli. "Terminowanie" u jakiegoś mistrza też jest dobrą rekomendacją. Dobrą lekcją polityki jest też prowadzenie firmy, zarządzanie ludźmi, kariera naukowa, inwestowanie, a nawet kariera wojskowa czy policyjna. Nie lubię jako polityków dziennikarzy, prawników, pisarzy, artystów, itp. Większość ma manierę celebrytów i zboczenie nieomylnosci. Mam większe zaufanie do ludzi którzy mniej gadają, a więcej myślą logicznie i rozwiązują konkretne problemy. Doktorat z nauk politycznych, w większości jest tylko wiedzą na temat propagandy, a nie zarządzania. Politolog nie ma własnych pomysłów, a jedynie zna "sztuczki". Tacy się nadają jako doradcy polityków, ale już nie na polityków. Prawnicy (np. adwokaci, prokuratorzy, sędziowie) którzy nie pracują naukowo, też bardziej nadają się na doradców niż menedżerów. Lubie polityków z zacięciem historycznym (bo historia "lubi się powtarzać"), oczytanych, i takichm którzy widzieli trochę świata i dobrze jest jak znają języki, głównie angielski, który jest paradoksalnie obecnym "lingua franca" bo Levant przestał być pępkiem świata. Nie lubię rewizjonistów, którzy starają się obalać ustalone przez pokolenia prawdy. Zwykle się mylą i pogardzają ludźmi którzy wierzą w proste, uświęcone czasem i praktyką prawdy.

/=====================================================================/

Dlatego na poważniejsze funkcje, wydaje się, że optymalny wiek polityka to 45-65 lat. Przed czterdziestką zwykle nie ma się doświadczeń w zarządzaniu ludźmi i wiedzy historycznej oraz osobistych doświadczeń. Również hormony w młodszym wieku walczą z rozumem. Natomiast po siedemdziesiątce przeciętny człowiek zaczyna mieć już kłopoty z pamięcią i nie ma już dużej wytrzymałości fizycznej koniecznej do sprawowania funkcji politycznych, choć może to zrównoważyć dodatkowym doświadczeniem, ale "musi się dobrze trzymać". Dobrze jeśli kandydaci byliby sprawdzani jak działają pod wpływem stresu lub zaskoczenia. Dlatego debaty polityków z przeciwnych obozów, albo wywiady prowadzone przez mądrych i bezkompromisowych dziennikarzy są przydatne w ocenie polityka. To co kandydat "ogłasza" z trybuny czy w orędziach jest mniej ważne, niż to jak odpowiada na nieoczekiwane pytanie. Czasem reakcja "spieprzaj dziadu" ( https://www.youtube.com/watch?v=3FMp9Ec3pcY ) jest właściwsza niż bełkot bez treści ( https://www.youtube.com/watch?v=hHk_Si27BJo ). Ważne jest, żeby starszy polityk, był zdrowy i sprawny fizycznie, bo naturalne w tym wieku schorzenia zdrowotne będą go rozpraszały i osłabiały wydajność. Dla przykładu, Prezydent Reagan, pomimo tego że był starszy, był jednym z najlepszych prezydentów USA. Również genialnym menadżerem był Karol Wojtyła. Obaj byli wysportowani i aktywni fizycznie. Dobierali do współpracy wspaniałych ludzi, którzu mieli kompatybilne z nimi zapatrywania i wspomagali ich swoją radą. Bardzo ważne czy polityk umie sobie dobrać zespół ludzi zgranych i o podobnych do niego poglądach, bez "gorszych" i "lepszych", którzy szczerze referują mu swoje pomysły i mają rzeczowe argumenty. Jeśli nie potrafi zebrać takich ludzi, to będzie miał problem "Gdzie dwóch Polaków tam trzy zdania" i będzie musiał "micromanage" i brnąć w szczegóły sam, a doba ma 24 godiny. Osoba mająca władzę nie może "być kumplem" i musi być wymagająca w stosunku do siebie, jak i swoich podwładnych. Ale musi dać swoim podwładnym działać zamiast "prowadzić za rączkę" i wtrącać się w szczegóły. Ale musi zawsze ich życzliwie sprawdzać. Musi bezkompromisowo "za dobre wynagradzać, a za złe karać". Polityk jest odpowiedzialny przed narodem i nie może tolerować ludzi biernych, głupich lub nieuczciwych w swoim otoczeniu, bo oni zarażają innych. Musi więc wzbudzać pewien lęk, ale i szacunek. Jeśli usłyszy od podwładnego: "Przepraszam, zapomniałem..." to powinien kategorycznie powiedzieć: "Jeśli zapomnisz jeszcze raz, to nie będę mógł z toba dalej pracować". Tak jak w wojsku, rozkazów się nie powtarza, a rozkazy mają być precyzyjne i krótkie.

/============================================================================/

Kobieta czy mężczyzna? Nie mam preferencji, bo kobiety już od ponad wieku nie są "kurami domowymi" a mają też często naturalne zdolności do kompromisu i kierowania bez wydawania precyzyjnych rozkazów (choć nie wszystkie, niestety). Ich doświadczenie jako matek, czyni je naturalnymi menadżerami (o ile oczywiście wychowały dzieci na porządnych i mądrych ludzi). Ważne jest, aby polityk był człowiekiem wierzącym. Nie musi, a nawet nie powinien być dewotem religijnym, ale musi czuć nad sobą zwierzchność siły wyższej, która jego działania wspiera i ocenia. Religijny ortodoksa może mieć problemy w znalezieniu pragmatycznego kompromisu, a ten niestety jest w polityce często jedyna drogą na pokojowe rozwiązanie. Kiedyś, w czasach monarchii, uważano, że "wszelka władza pochodzi od Boga". Było to bardziej zobowiązanie dla panującego, niż element bezwzględnego nacisku na podwładnych. Chodzi o moralność i etykę. Człowiek szczerze wierzący nie popełni zbrodni po to tylko, aby się utrzymać przy władzy. "Rządzić czy nie kłamac" jest niestety alternatywą z którą politycy spotykają się na codzień. Ci co maję etykę, "nie mówią całej prawdy", ci co nie mają "łgają w żywe oczy". Zawsze można wymijająco powiedzieć: "Zbyt wcześnie na odpowiedź", albo żartem "to moja słodka tajemnica". Niestety, Otto von Bismarck mówiąć: "Ludzie nie powinni widzieć jak robi się kiełbasę i politykę" miał absolutną rację, Adekwatne jest też nasze polskie: "Głupi mowi co wie, a mądry wie co mówi".

/============================================================================/

Ludzie niewierzący są zbyt podatni na niesprawdzone idee, pogardę dla zwykłego człowieka, czy wiarę w swoją nieomylność. Do dziś, nawet w czasach demokracji, powinno się to stwierdzenie przywoływać, jako przestrogę dla rządzących, że odpowiadają nie tylko "przed ludem", ale rownież "przed Bogiem" i że obejmując władzę powinni mieć misję aby służyć nie tylko "ludowi" ale i "Bogu", bo ten ich na końcu oceni. Oczywiście w sytuacji Polski, polityk powinien wierzyć w "naszego" Boga czyli Trójcę Świętą, tj. przyjąć za podstawę swojego działania Ewangelię i zbiór zasad etycznych tak wspaniale tam wyłożonych. Jezus czynił cuda wtedy, gdy się ich nikt nie spodziewał, nigdy "na zamówienie". Proszę zauważyć że genialni politycy zwykle bardzo szybko się starzeją na swoim stanowisku. To naturalne, bo to praca ponad siły, jeśli się ją chce sprawować jak najlepiej i z oddaniem. Mądrzy i uczciwi ludzie nie pchają się do władzy, bo wiedzą jaki jest tego koszt. Jeśli są mądrzy i uczciwi, mogą zarobić znacznie lepiej poza polityką. Zawsze sobie zadawajcie pytanie, czy kandydat na politykę mógłby się utrzymać z czegoś innego niż polityka czy spanie w Sejmie.

/===========================================================================/

Polityka to nie praca ale służba. O tym każdy polityk wiedzieć powinien. Jeśli idzie do zakonu, to nie dlatego, że by mieć co jeść. Idzie, bo czuję powołanie i poparcie swoich przyjaciół i rodziny. Politycy aby kandydować muszą być do tego zachęceni i proszeni i liczyć na przyszłe poparcie dla swoich pomysłów na zrobienie czego dobrego i potrzebnego. Nie ma sensu rządzić przeciw swoim wyborcom w demokracji. Dlatego tu w USA każdy polityk ma "komitet wyborczy", który go popycha do władzy, pomaga i popiera, w tym finansowo. Jeśli Polacy nie będą płacili na polityków którym ufają, to będą mieli takich których opłacą nasi wrogowie jurgieltem. Politycy wiedzą też, że nie mogą kłamać, ale nie mogą też mówić całej prawdy i zdradzać tajników strategii, bo mają wrogów, którzy to wykorzystają. Nie mogą obiecywać zbyt wiele. To w czasie wyborów jest miecz obosieczny, bo wyborcy domagają się cudów gospodarczych, manny z nieba i gruszek na wierzbie. Dlatego mądrzy wyborcy oceniają kandydatów po tym co zrobili, a nie po tym co obiecują. Niestety, mądrych wyborców jest mało. Amerykanie mają przysłowie: "under promise and over deliver" (zrób więcej niż obiecałeś). To jest główna zapora w dojściu uczciwych i mądrych polityków do władzy. Dlatego należy obiecywać program minimum i starać się go potem realizować, przekonując ludzi tym żeby sprawdzili sami wiarygodność kandydata i jego poprzednie osiągnięcia. Niestety, do tego potrzebni są uczciwi dziennikarze i komentatorzy polityczni. Z tym jak wiemy jest u nas trudno, gdy ponad 80% mediów jest w Polsce w rękach obcego (a wręcz wrogiego) kapitału. Nadmienię, że dziennikarze są płaczeni przez właściciela mediów. Właściciel mediów utrzymuje się głownie z reklam (skuteczność reklam zależy od popularności mediów), z wpływu ze sprzedaży mediów (chodzi o subskrypcje kanałów i wpływy ze sprzedaże papierowych mediów). oraz z dotacji fundacji prywatnych, państwowych lub zagranicznych. Dziennikarz który nie kreuje popularności, i przychodów właściciela nie utrzyma się w redakcji. A na domiar złego durniów jest więcej niż mądrych i inteligentnych. A więc nie kupujcie chłamu i pasjonujących bzdur.

/=====================================================================/

Kupujcie polskie gazety dla Polaków. Dlatego tak ważne jest źródło informacji i wiarygodność komentatorów. Gadzinówki z definicji nie powinny być źródłem informacji o polskich politykach bo są finansowane przez obcy kapitał, który nie reprezentuje polskich interesów. Jednak obywatele polscy ciągle ten chłam czytają jak nałogowcy. Te fabryki snów powodują jedyne potem powyborczego kaca. 20% mediów w Polsce jest w rękach polskiego kapitału, i są one na tyle zróżnicowane, że naprawdę nie ma potrzeby zaglądania do niemieckich, bolszewickich, czy żydowskich mediów. To u obywateli polskich jakiś niedowłąd umysłowy. Polacy powinni zagłosować kieszenią i spolonizować media w Polsce. Co ich przyciąga do gadzinówek? Lepszy papier? Lepsze kupony? Dodatki? Ladniejsze speakerki? Znane od lat mordy medialne? Intrygujące teorie spiskowe? Nie rozumiem...

/======================================================================/

Czego większość wyborców w Polsce nie rozumie, to zasada, że "wola większośći obowiązuje wszystkich", a zwracanie się do obcych państw o pomoc w walce z rządem, to ZDRADA. Rozumieją to obywatele państw o uświęconej demokracji i rozwiniętym społeczeństwie obywatelskim tworzonym przez pokolenia. Poglądową lekcją jest dzisiaj Wielka Brytania i Brexit. Oni się kłócą między sobą, ale przeciwnicy Brexitu nie zwracają sie do UE o pomoc. U nich referendum ZOBOWIĄZUJE polityków, nawet jeśli się osobiście z wynikiem większości nie zgadzają. Nawet jeśli po ustąpieniu Theresy May władzę przejmą Labourzyści, to będą się starali przeprować Brexit, bo taka była wola wyborców. U nas w Polsce referendum nie zobowiązuje polityków do niczego. To jedynie sondaż opinii publicznej. To różni nas od Brytyjczyków. Czy obywatele polscy zdają sobie sprawę z tego, że domagając się "pomocy Europy" w obaleniu rządu PiS, są takimi samymi zdrajcami jak Targowica w przeddzień zaborów? Jak można popierać ruchy finansowane przez obcych? Przecież to opłacanie swoich katów. Polacy powinni merytorycznie dyskutować między sobą, zamiast szukać pomocy u obcych polityków. Tu nie ma sprzeczności. Polacy nie są Europejczykami! Polska to jest nasza ojczyzna, natomiast Europa, to jest inne państwo federacyjne, które chce sobie Polskę przyporządkować i narzucić Polsce swoje prawa, podrzędność polityczna i militarną, oraz zniewolić ekonomicznie. Analogia do PRL i Związku Sowieckiego nasuwa się sama. Ci co tego nie rozumieją i nie wiedzą są ślepi i oduraczeni, albo nie są Polakami, tylko Europejczykami. Nie rozumieją również, ze państwa poważne nie są dobre dla innych, a jedynie dla siebie. Tylko durnie łudzą się nadzieją że coś jest za darmo i że inne narody są głupie i działają w cudzym, a nie swoim, interesie. Nikt nie jest durniem wokoło nas. Można się poświęcić dla przyjaciół i rodziny (a naród powinien przypominać rodzinę i przyjaciół), ale dla obcych trzeba być jedynie sprawiedliwym i ostrożnym. Można z Unią Europejską (jak i z każdym innym krajem i narodem) współpracować jeśli jest to korzystne dla Polski, ale sprzeciwiać się ingerencji w system prawa, politykę międzynarodową, oraz popadaniu w trwałą zależność militarną. Współpraca musi (i może) być korzystna dla różnych narodów bo są czasem takie uwarunkowania. Ale sojusze się zawiera i kultywuje jeśli są korzystne i partnerskie. Jeśli przestają być korzystne, albo ktoś oferuje lepsze warunki, to się sojusze zmienia. Tu nie ma żadnych sentymentów tylko beznamiętne wyrachowanie i interes Polski. Należy również pamiętać, że traktaty i prawo obowiązuje i należy je starannie negocjować. Dlatego umowy i sojusze powinny mieć również paragraf o tym jak je rozwiązać. Było skandaliczną głupotą wstąpienie do Unii Europejskiej w Święto 1-Majowe, bez klarownej procedury opuszczenie UE. Czyż to nie czysta ironia? Choć może w 2003 było sensowne przystąpienie do UE (w referendum opowiedziało się za tym 77.5% obywateli) to sama akcesja do EU była wadliwa, i był to błąd rządzących wtedy Polską. Polacy wybrali komuchów i folksdojczy do Sejmu IV Kadencji (200 mandadtów SLD, 56 PO, 42 PSL), a dlaczego to zrobili, to powinni sobie właśnie teraz przed wyborami odpowiedzieć.

/===========================================================================/

A teraz trochę o naszej cywilizacji. W polskiej cywilizacji doszliśmy do potęgi przez dobrowolne przyciąganie do naszej macierzy okolicznych ludów przez naszą wspaniałą kulturę i wiarę w Boga, przez dobrowolne łączenie się z domami panujących w graniczących z nami państwach i przez sojusze, a nie przez militarne podboje i mordowanie naszych sąsiadów aby tworzyć "Lebensraum" dla Polaków. Było to korzystne dla nas, bo mieliśmy "bufory geopolityczne" i większy potencjał, ale również korzystne dla ludów które się z nami łączyły, bo zapewnialiśmy im ochronę i podnosili ich poziom cywilizacyjny. A teraz sprawa najważniejsza. Co to jest Polska? Polska to jest kraj w którym rządzą Polacy. To nasz dom. Polska to nasza matka i opiekunka. To nasza rodzina. W moim pojęciu, jedynie Polacy powinni mieć prawo wyborcze. Zanim przystąpią do głosowania, powinni odpowiedzieć twierdząco na trzy pytania:

Nie ma to nic wspólnego z religią, pochodzeniem etnicznym, czy obywatelstwem. To pytania o moralny wybór, że się jest Polakiem. Ludzie którzy nie dokonali takiego wyboru, nie powinni głosować. Mogą w Polsce mieszkać, pracować, mieć polski paszport, podlegać polskim prawom, rodzić się i umierać, ale jeśli nie są Polakami, to nie powinni głosować. Dlatego zadaj sobie te pytania zanim pójdziesz głosować i wybieraj Polaków do rządzenia Polską, bo "wolne elekcje" w I RP były błędem, który doprowadził do zaborów. Wolne elekcje wplątały nas w konflikty których nie byłoby, gdyby nie wybory nie-Polaków na naszych królów. Potop Szwedzki zniszczył Polskę. Co z tego, że warunkiem koronacji było przyjęcie katolicyzmu i przysięga na wierność Polsce, może nawet i szczera? Obcy władcy przywozili do naszego kraju problemy, których przedtem nie mieliśmy. Sojusze też musimy traktować z ostrożnością. Zaproszenie Krzyżaków było błędem. Zaproszenie Katarzyny przez Targowicę było błędem. Zaproszenie Amerykanów nie jest błędem, bo oni nie są państwem kolonialnym i niechętnie włączają obce terytorią do swojego państwa, a za swoje bazy płacą, jeśli się od nich tego zażąda. Ponadto, wystąpienie z NATO jest bardzo proste... Wystarczy ustawa sejmowa i podpis przezydenta. Żadnych kar, ceł, paszportów, granic, itp., itd.