https://server.ccl.net/JasiuLabanowski/2019_10_04_Partyjni.html

--{ https://telewizjarepublika.pl/szydlo-nie-ma-watpliwosci-co-do-neumanna-zobacz,85789.html }-- Pisałem tu wielokrotnie o bzdurach wypisywanych o członkach PZPR przez "Wszechsłowiańskich Narodowców". Te pierdoły bez żadnego pokrycia w faktach mają jeden głowny cel -- przepędzić tych ludzi do Targowicy lub zmusić do pracy dla obcych, czy wypedzić na emigrację. Jak wielokrotnie pisałem, warunkiem awansu zawodowego w wielu dziedzinach gospodarki PRLu czy na wiekszości kierunków uniwersyteckich było zapisanie się do PZPR lub "partii stowarzyszonej" (SD lub ZSL). Narodowcom nie przeszkadza że Korwin-Mikke należał do SD w PRLu, choć to była partia polityczne z "kierowniczą rolą PZPR" i "przyjaźnią polski-radziecką" w statucie. Co to za różnica? W PRLowskim Sejmi zarezerwowano parę miejsć dla PAXowców od Piaseckiego. To była fasada, a za fasadą kierowali państwem sowieccy agenci. Dla przykłądu, warunkiem dostania profesury na uczelni technicznej było członkowstwo w partii, podobnie na kierunkach ekonomicznych czy humanstycznych uniwersytetów. W 1989 w Polsce nie było żadnych ekspertów od zarządzania czy zaawansowanych technologii którzy nie byli partyjni. Po prostu nie dostaliby tych stanowisk w PRL i nie mieli sznas zdobycia doświadczenia. W PZPR, SD czy ZSL nie było wielu bolszewików. Jako ludzie zorientowani, nie wierzyli w te bzdury, a ponadto jeździli na Zachód i widzieli. Ci co chcieli w Polsce pracować w zawodzie który lubili i chcieli awansować musieli się zapisać do partii. Ponadto partyjni dostawali "talon na fiata", mieszkania, lepsze zarobki, stypendia zagraniczne, wczasy, wycieczki z Orbisem, a dzieci dostawały się na miejsca rektorskie na atrakcyjnych kierunkach. Byli pragmatykami, a nawet obskurantami i spryciarzami, ale nie bolszewikami. Ważne to, że wśród nich było sporo porządnych, uczciwych i zorientowanych ludzi. Były też szuje, ale wśród bezpartyjnych też ich nie brakowało. Jak bezsensowne jest dzielenie na "partyjnych" i "bezpartyjnych" widać na przykładzie Michnika (bezpartyjny) i wielkiego polskiego historyka Pawła Wieczorkiewicza (partyjny). PiS przyjął słuszną strategię: ci partyjni którzy nie byli złodziejami i nie niszczyli ludzi, byli przyjmowani po wewnętrznej weryfikacji. Jeśli nie krzywdzili, i byli patriotyczni i działali w interesie Polski, to byli OK. PiS nie ocenia ludzi po tym czy należeli do partii, ale po tym, czy pracowali uczciwie i czy będą działać dla dobra Polski. Bez partyjnych nie dałoby się rządzić Polską po 1989. Jedni się sprawdzili, inni nie... Paradoksalnie wśród partyjnych było mniej TW niż wsród bezpartyjnych bo do 1980 obowiązywał zakaz werbowania partyjnych (kierownicza rola partii) bez zezwolenia szefa departamentu w WSW czy SB. Podkreślam, narodowcy ze swoja inspirowaną przez agenturę "antypartyjności" dzielą niepotrzebnie Polaków, a byłych partyjnych odsuwają od pracy dla Polski.